Wyniki wyszukiwania słowa 'muzeum'

Znalezionych wyników: 3344 (0.121s).

Muzeum w Gazecie - Ikona staroobrzędowa

Wynik: 22 2011-01-13 00:00:00

Ikona czterodzielna z przedstawieniem Narodzenia Chrystusa, Wniebowstąpienia, Zejścia Chrystusa do otchłani, Trójcy Świętej typu Starotestamentowego (sceny czytane od góry). Sceny potraktowane miniaturowo, rozbudowane pod względem ikonograficznym. Tytuł każdego przedstawienia napisany na obramieniu. Ikona pochodzi z klasztoru staroobrzędowców w Wojnowie. Powstała na przełomie XVIII/XIX wieku. Namalowana jest farbami temperowymi na desce lipowej wzmocnionej szpongami dębowymi.

https://muzeum.olsztyn.pl/1355,muzeum-w-gazecie-ikona-staroobrzedowa.html

POLACY Z KRESÓW WSCHODNICH NA WARMII I MAZURACH

Wynik: 22 2011-01-26 00:00:00

Repatriacja to bolesny rozdział w naszej powojennej historii - migracji ludności polskiej z Ziem Utraconych Kresów Wschodnich Drugiej Rzeczpospolitej na tereny Polski w jej nowych granicach. Kresowianie stali się, wbrew własnej woli, przedmiotem w procesie „przesuwania” polskich granic, w konsekwencji czego pozbawiono ich ojczyzny. Tysiące ludzi przyjechało po II wojnie światowej z terenów obecnej Litwy, Białorusi i Ukrainy na Warmię i Mazury i tu odnalazło swój nowy dom, dlatego, by utrwalić relacje przesiedleńców z terenów Wschodnich Muzeum Warmii i Mazur w Olsztynie postanowiło utworzyć Archiwum Historii Mówionej. Naszym priorytetem było ocalić od zapomnienia losy naszych rodaków mających korzenie kresowe, chcieliśmy żeby wiedzieli, że ich wspomnienia są ważne nie tylko dla nich, ale i dla całej historii naszej ojczyzny. Idea Archiwum Historii Mówionej, jak i Pracowni Ikonografii i Digitalizacji Zbiorów Historycznych, narodziła się w zeszłym roku, gdy Mirosława Aleksandrowicz, przewodnicząca Federacji Rodzin Katyńskich w Olsztynie przyniosła do naszej placówki przedwojenne albumy swojej rodziny. Nie chciała ich jednak podarować do zbiorów Muzeum, gdyż jak nam powiedziała, stanowią one spuściznę duchową dla jej rodziny, chętnie się jednak zgodziła na skopiowanie zdjęć. Wówczas zrozumieliśmy, że potrzebujemy pracowni digitalizacyjnej z odpowiednim sprzętem, która umożliwiłaby kopiowanie i archiwizowanie przynoszonych do nas pamiątek historycznych. Napisaliśmy wówczas projekt: Polacy z Kresów Wschodnich na Warmii i Mazurach. Przenikanie się dziedzictwa kulturowego jako podstawa zrozumienia współczesności regionu, który zakładał stworzenie takiej jednostki. Z pieniędzy, które dostaliśmy na cele projektu zakupiliśmy: komputery, skanery do pozytywów, negatywów i slajdów, aparat fotograficzny, kamerę cyfrową, dyktafony, mikrofony, statywy, serwer sieciowy, a także sprzęt służący do przechowywania danych, co pozwoliło stworzyć jedną z najbardziej nowoczesnych pracowni digitalizacyjnych w naszym regionie.

Pracownia działa dwutorowo, jednocześnie realizuje założenia projektu, poprzez digitalizację, archiwizację i opis obiektów przyniesionych przez Kresowian, jak również digitalizuje obiekty, które są już w posiadaniu Muzeum.

Od lipca b.r. wyszliśmy w teren, by dotrzeć z kamerą i mikrofonem do wszystkich, którzy wyrażą chęć uczestnictwa w naszym projekcie. Przeprowadziliśmy już około 20 wywiadów m.in. z: Michałem Bystrzyckim, Henrykiem Tumaszem, Józefem Pawluczykiem, ZuzannąWojciechowską, Marią Jabłonowską, Antonim Rudakiem, Haliną Herman, Alicją Sekułą, Łucją Jaczewską, Mirosławą Aleksandrowicz, Edwardem Kaliszem, Stanisławem Sienkiewiczem, Janem Rutkowskim, Ryszardem Czerniewskim, Alicją Tuńską oraz Aliną Popielawską. Jesteśmy zachwyceni życzliwością, z jaką spotkała się ta inicjatywa. Ludzie chętnie dzielą się z nami wspomnieniami i pamiątkami. Ideą Archiwum jest jak najwierniejsze przekazywanie relacji Kresowiaków, dlatego nie ingerujemy w treść wypowiedzi, przedstawiając je w formie subiektywnych relacji świadków. Przybierają one formę luźnych wypowiedzi, a także specjalistycznych wywiadów.

Kolekcja cyfrowa „Polacy z Kresów Wschodnich” jest dostępna w siedzibie Muzeum, a już wkrótce będzie ją można również oglądać na naszej stronie internetowej. Podejmiemy również starania, by w przyszłości nagrania zgromadzone w Archiwum stały się pomocą w nauczaniu i weszły do programów wykorzystywanych w szkołach na wszystkich poziomach edukacji.

Pamiątki przekazywane do zbiorów Muzeum, są traktowane z najwyższą troską, zgodnie z obowiązującymi zasadami i przepisami muzealnymi. Obiekty, które z przyczyn niezależnych od nas nie trafiają do naszych kolekcji zostają zarchiwizowane w formie elektronicznej i oddawane właścicielom. Nasza Wschodnia Kolekcja Elektroniczna liczy już 4591 zeskanowanych eksponatów.

Na chwilę, obecną odbyliśmy ponad 70 spotkań, a w projekcie wzięło udział około 50 osób, m.in. Michał Bystrzycki, Zenon Ciechanowicz, Krzysztof Gargas, Maria Jabłonowska, Łucja Jaczewska, Zbigniew Janczewski, Janusz Kołakowski, Tadeusz Kowalski, Małgorzata Kozuń, Małgorzata Kutaj, Stanisław Micewicz, Józef Pawluczyk, Hanna Koziarek-Pepol, Milena Piskorska-Blum, Barbara Popielawska, Maria Prorok, Antoni Rudak, Alicja Sekuła, Stanisław Sienkiewicz, Teresa Stefanowicz, Henryk Tumasz, Janusz Biedrzycki, Kazimierz Bogucki, Helena Cynalewska, Kazimiera Lewenda, Mieczysław Pożarski, Jan Rutkowski, Alicja Tuńska, Mirosława Aleksandrowicz, Tadeusz Andronowski, Tadeusz Bronowski, Ryszard Czerniewski, Olgierd Tomczonek, Edward Kalisz, Andrzej Małyszko, Maria Obolewicz, Mieczysław Pożarski, Waldemar Zwierko oraz ZuzannaWojciechowska. Do naszych zbiorów trafiły m.in.: zdjęcia, dokumenty, zeszyty i świadectwa szkolne, a także ręcznie utkane kapy i obrusy. Niektórzy przekazują nam spisane przez siebie wspomnienia, tak jak np. Zenon Ciechanowicz z Giżycka. Swoje wspomnienia przekazał nam również Antoni Rudak, pochodzący z Głębokiego na dzisiejszej Białorusi.

W kolejnych latach, zaplanowaliśmy wykorzystanie zebranych obiektów historycznych, nagrań, kontaktów, do zorganizowania cyklu spotkań z polską kulturą, historią i tradycją Kresów Wschodnich. Uważamy, że najwłaściwszą formą byłyby tzw. „Żywe spotkania z historią”, na których sami Kresowiacy, mówiliby o sobie, o swoich wspomnieniach. Spotkania muzealne z „żywą historią” skupione będą wokół polskiej kultury, historii i tradycji Kresów Wschodnich. Nasze wykłady nie będą adresowane tylko do byłych mieszkańców Kresów, ale także dla młodego pokolenia, szczególnie młodzieży licealnej i studenckiej. Mamy nadzieję, że wychowana w zupełnie innej rzeczywistości, młodzież, zrozumie nostalgię za minionym czasem, za niepowtarzalną atmosferą dawnych Kresów. Przez pryzmat wspomnień Kresowian będziemy starać się również przybliżyć ślady bytności naszych rodaków ze Wschodu na Warmii i Mazurach, to co zrobili dla tego regionu i jak zapisali się w jego historii. Mamy nadzieję, że spotkania te będą niezapomnianą podróżą w czasie.

W końcowej fazie projektu zaplanowano wystawę dokumentującą życie repatriantów, jak również międzynarodową konferencję naukową, prezentującą wyniki badań oraz sprawozdanie z „akcji terenowej” zbierania wspomnień i pamiątek: Polacy z Kresów Wschodnich na Warmii i Mazurach. Przenikanie się dziedzictwa kulturowego jako podstawa zrozumienia współczesności regionu.

Warmia i Mazury są regionem, gdzie po wydarzeniach II wojny światowej przesiedlani byli mieszkańcy z Kresów Wschodnich. Do dzisiaj województwo jest zróżnicowane kulturowo. Przenikają się tu tradycje: polska, niemiecka, ukraińska, litewska i inne. Świadomość różnorodności kulturowej i jej przenikanie się jest niezbędne do zrozumienia współczesnego regionu, dlatego podjęliśmy wysiłki, by przybliżyć współczesnemu odbiorcy specyfikę naszego regionu.
Mamy nadzieję, że dzięki naszej akcji przybliżona zostanie historia polskich ziem Wschodnich i losy Polaków przesiedlonych w ramach akcji repatriacyjnej. Dzięki digitalizacji i archiwizacji będą mogły służyć nie tylko nam, ale również następnym pokoleniom. Na dziś dzisiejszy, możemy pochwalić się sukcesem w realizacji projektu, który udowodnił jak wielkie jest zapotrzebowanie społeczne na tego typu zadania.


Aktualna strona projektu

https://muzeum.olsztyn.pl/1401,polacy-z-kresow-wschodnich-na-warmii-i-mazurach.html

Coroczny pokaz nabytków Muzeum - proporczyk wojsk pancernych

Wynik: 22 2011-02-03 00:00:00

 Co roku Muzeum Warmii i Mazur prezentuje nowe zabytki - kupione lub świeżo zakonserwowane.

Proporczyk wojsk pancernych z ok. połowy XVII wieku poddany kompleksowej konserwacji w Katedrze Konserwacji i Restauracji Tkanin Zabytkowych – konserwacja wykonana bezpłatnie w ramach pracy magisterskiej Marty Cecylii Doroszczyk.
Obiekt trafił do zbiorów Muzeum w sierpniu 1949 roku wraz z bliźniaczym proporcem ze zrujnowanego kościoła św. Jakuba w Osetniku. Proporzec dwustronny, wykonany z jednobarwnego wzorzystego czerwonego adamaszku. Po jego obu stronach znajdują się identyczne, haftowane przedstawienie – kroczący po pagórku lampart zwrócony w prawo /haft wypukły na podkładkach aplikowany na tkaninę/ nad którym umieszczona jest haftowana wstęga z napisem: NULLIUS PAVET OCCURSUM. Po drugiej stronie proporca to samo przedstawienie w lustrzanym odbiciu.
Małgorzata Okulicz
 
Niedziela w Muzeum Warmii i Mazur
13.02.2011 r. w godz. 10.00-16.00
 
Pokaz Muzealiów
Zakonserwowanych, zakupionych i ofiarowanych w 2010 r. Muzeum Warmii i Mazur
 
Specjalne prezentacje: godz. 11.00
 
Andrzej Rzempołuch – Sztuka Dawna
Wenzel Hollar i jego Widok miasta i zamku  Homburg          
 Iwona Beata Kluk – Sztuka Dawna
 Portret Amalii Luizy Karoliny zu Dohna – nowo odkryta praca C.F. Wessela
Małgorzata Okulicz
 Drugie życie – proporczyk wojsk pancernych z ok. połowy XVII w. – po konserwacji
Kinga Raińska – Pracownia Digitalizacji
Polacy z Kresów Wschodnich na Warmii i Mazurach. Podsumowanie drugiego roku akcji zbierania pamiątek i wspomnień
Grażyna Kobrzeniecka-Sikorska – Dział Ikon
 Ikona „Święty Jan Klimaks – Drabina do Raju”
Zofia Januszkiewicz – Historia
Spielmarke?
Danuta Syrwid – Dom „Gazety Olsztyńskiej”
Pierwszy polski podręcznik technologii chemicznej autorstwa Teofila Rybickiego
(Warszawa, 1846 r.)
Barbara Michalska – Biblioteka
Christoph Hartknoch Stare i nowe Prusy – jak nowe
Jarosław Sobieraj – Archeologia
Od siekier sprzed 4 tysięcy lat po skarb srebrnych monet z czasów Bolesława Chrobrego
Elżbieta Kaczmarek – Etnografia
Tkaniny darowane
Wstęp wolny
 
1114

https://muzeum.olsztyn.pl/1431,coroczny-pokaz-nabytkow-muzeum-proporczyk-wojsk-pancernych.html

Wieczory zamkowe - cykl Cymelia

Wynik: 22 2011-02-04 00:00:00

Olsztyńskie banknoty Zofia Januszkiewicz Koncert kameralny zespół „Pro Musica Antiqua” Na terenie Prus Wschodnich w obiegu były przede wszystkim pieniądze emitowane przez Bank Rzeszy. Obok nich pojawiały się pieniądze zastępcze, wydawane przez władze prowincji, powiatów, gmin lub miast. Emitentami były również niektóre firmy i zakłady. Pieniądze zastępcze mogły mieć formę monet lub banknotów, miały różne nazwy i nominały. Pełniły nie tylko funkcje ekonomiczne, ale niosły często również treści propagandowe, pamiątkowe i historyczne. W Olsztynie emitowano monety i banknoty zastępcze od 1914 do 1923 roku. Znaczna ich część znajduje się w zbiorach Muzeum Warmii i Mazur i to one właśnie będą zaprezentowane. Scharakteryzowane zostaną ich funkcje, nominały, okoliczności emisji, omówiona ikonografia, treści propagandowe, okres obiegu, sposób wymiany. Na szczególną uwagę zasługują banknoty olsztyńskie pozyskane w 2002 roku. 15 grudnia 2002 r.- zamek olsztyński Pamiątka wileńska - mgrCelina Grabowska Koncert kameralny zespół „Pro Musica Antiqua” Wszyscy lubimy podróże sentymentalne w przeszłość, szczególnie te, które dotyczą nas samych lub naszych znajomych i bliskich. Pretekstem do takiej wędrówki z pewnością może stać się fotografia, która przeniesie nas do międzywojennego Wilna. Tam, na Uniwersytecie Stefana Batorego, od 1923 roku istniał „Akademicki Klub Włóczęgów Wileńskich.” Nie ma prawie ani jednej organizacji na terenie Uniwersytetu gdzie by nie było włóczęgów i nie ma żadnej pracy społecznej czy imprezy organizowanej przez włóczęgów, dokąd by nie były wciągane jak najszersze rzesze akademickie” – donosił „Dziennik Wileński” Nr 279 z 4 grudnia 1929 roku. Członkowie klubu uprawiali włóczęgę fizyczną i duchową. Obok wypraw turystycznych organizowali imprezy o charakterze kulturalnym. Wielu z nich należało do koła muzycznego i teatralnego. Działalność klubu miała duży wpływ na życie kulturalne miasta, a mieszkańcy Wilna rozpoznawali włóczęgów po ich charakterystycznych nakryciach głowy. Wśród członków klubu znajdują się nazwiska powszechnie znane, np. Czesława Miłosza, Lecha Beynara (Paweł Jasienica), Teodora Bujnickiego, Stefana Jędrychowskiego, Antoniego Bohdziewicza, Wacława Korabiewicza. Klubowe idee i pamiątki trafiły do Olsztyna z włóczęgą „Kikim”, czyli z Czesławem Hermanem. Fotografia, którą prezentujemy, należy do cennych pamiątek wileńskich związanych z Klubem Włóczęgów. Przedstawia członków tej organizacji, jej atrybuty, oddaje atmosferę spotkań . 17 listopada2002 r.- zamek olsztyński Opowieść z morałem o proporcach z blachy Andrzej Rzempołuch Koncert kameralny zespół „Pro Musica Antiqua” Z początkiem XVII wieku – a może nawet wcześniej, lecz brak na to dowodów materialnych – w kościołach Prus Książęcych zaczęły się pojawiać chorągwie. Nie były to chorągwie kościelne, lecz całkiem prywatne, poświęcone osobom, których odejście do innego świata pogrążyło w żałobie rodziny, przyjaciół, towarzyszy broni. W tak specyficznym środowisku sztuki protestanckiej jak Prusy Książęce w XVII i XVIII wieku, z nadzwyczaj dobrym skutkiem przyswojono tę w gruncie rzeczy sarmacką, charakterystyczną dla kultury staropolskiej, formę upamiętniania zmarłych. Chorągwie „radosne” (niem.Freuden-Fahnen), w kolorze białym, czerwonym i błękitnym, na jednej stronie zawierały opis czynów zmarłego, na drugiej – przedstawienia herbów, postaci alegorycznych i atrybutów wojennych; w bordiurze występował motyw lauru. Czarne chorągwie żałobne (niem.Trauer-Fahnen) były zdobione wyobrażeniami „akcesoriów śmierci”, jak nazywano kosy, sierpy, klepsydry i cyprysy. Wypisywano tam niemieckie wiersze – stanowiące „wypowiedzi zmarłego” – w których deklarował on swą wiarę w miłosierdzie Boże i nadzieję zmartwychwstania. Chorągwie były wystawiane przy katafalku, następnie niesiono je podczas pogrzebu, po czym – według obowiązującego zwyczaju – zawieszano, wraz z elementami uzbrojenia i insygniami, w pobliżu miejsc pochówków, przeważnie w części patronackiej kościołów. Wisiały tam aż spadły. Wnętrza kościołów dworskich, przepełnione dziełami sztuki i sprzętami, ograniczały możliwość stawiania coraz to nowych monumentalnych nagrobków i epitafiów. Na równi więc brak miejsca w świątyniach, jak również myśl o trwałym upamiętnieniu tak pięknie obrazowanych czynów zmarłych bohaterów, doprowadziły ostatecznie do powstania pod koniec XVII wieku chorągwi metalowych, mających funkcjestricteepitafijne. Ich program treściowy osiągnął pod każdym względem kulminację. W warstwie obrazowej mamy tu bowiem reprezentacyjne portrety mężów czynu: zbrojnych i gotowych, w pozie wiecznej adoracji i wiecznego czuwania, dzierżących insygnia dowódcze. Namalowane w tle inne atrybuty władzy i profesji, drzewa genealogiczne – tworzą splendor, który okrywał również żyjących. Warstwę tekstową stanowią na chorągwiach napisy biograficzne, epitafia (także wierszowane), cytaty z Pisma Świętego i sentencje z klasyków. Fakty z bohaterskiej biografii zmarłych mógł poznać każdy członek zboru, opisywano je bowiem po niemiecku (wyjątkiem jest chorągiew Jana Kreytzena z Piast Wielkich, którą pokażemy podczas wykładu); dla epitafiów i tekstów panegirycznych przeznaczony był język ludzi wykształconych – łacina. Chorągwie pozostają nieocenionym – i wciąż nie docenionym – źródłem do badań nad biografistyką, portretem, heraldyką, obyczajem, barokową literaturą panegiryczną i zagadnieniami kultury materialnej. Po 1945 roku ocalało na terenie dawnych Prus Książęcych tylko 11 chorągwi: 3in situ, w kościołach dawniej luterańskich (jedna w Suszu, dwie w Szestnie), 7 w zbiorach muzealnych (4 w muzeum w Kętrzynie, 3 w Muzeum Warmii i Mazur w Olsztynie; 2 z nich są wykonane z metalu) oraz jedna zapewne w zbiorach prywatnych. Wszystkie chorągwie zachowane w kościołach (oczywiście z blachy) reprezentują późną fazę tej dziedziny sztuki funeralnej. A zapowiadany morał? Można być bohaterem, ale bez chorągwi po pewnym czasie nikt o tym nie będzie pamiętał. 20 października 2002 r. sale kopernikowskie zamku olsztyńskiego Waza z Kadyn Barbara Głuchowska Koncert kameralny zespół „Pro Musica Antiqua” Obiekt będący tematem cymeliów pochodzi z jedynej na terenie Prus Wschodnich wytwórni ceramiki artystycznej i jednej z ciekawszych w Europie. Kadyńska Królewska Wytwórnia Majoliki powstała dzięki staraniom Cesarza Niemiec Wilhelma II, który w trosce o rozwój przemysłowy Prus Wschodnich stworzył w 1905 roku zakład ceramiki artystycznej przekształcając, dzięki pomocy Ludwika Menzla - znanego rzeźbiarza niemieckiego, istniejącą w Kadynach cegielnię.W początkowym okresie wytwarzano w Kadynach wyroby artystyczne wzorowane na motywach etruskich i greckich oraz kopiowano majolikę włoskiego renesansu. Przez cały okres istnienia wytwórni Cesarz interesował się stroną artystyczną wyrobów kadyńskich opiniując każdy nowy projekt. W 1911 roku Kadyny uzyskały dwie nagrody na wystawie światowej w Turynie. Po 1918 roku wytwórnia wypracowała swój indywidualny styl, tak charakterystyczny, że nie można pomylić go ze stylem żadnej innej wytwórni europejskiej. Jest to styl określany jako „brg”, czyli blau – rot – gold, stworzony przez Wilhelma Dietricha w 1927 roku. Przedmioty powstałe w najlepszym dla wytwórni okresie cieszyły się ogromnym zainteresowaniem, które trwa do dziś. Po wojnie, w latach pięćdziesiątych, grupa polskich artystów rzeźbiarzy próbowała wskrzesić działalność wytwórni. Niestety, po kilku latach wytwórnia ostatecznie upadła. Waza powstała w najświetniejszym okresie działalności Kadyn , w latach trzydziestych XX wieku. Projektantem formy jest Hans Hoffenrichter, ilustrator i rzeźbiarz, projektant ceramiki użytkowej, twórca tego typu naczynia, cieszącego się ówcześnie ogromnym powodzeniem. Dekorację malarską opracował Wilhelm Dietrich, malarz, a od 1945 roku dyrektor Kadyńskich Wytwórni Majoliki. Nie jest to jedyny przedmiot z tej fabryki w zbiorze ceramiki Muzeum Warmii i Mazur w Olsztynie. Jest ich osiem i reprezentują różne etapy działalności tej znanej wytwórni. Są to wazony, wazoniki, popielniczki i drobne formy figuralne. Przedmioty te będą eksponowane i omawiane wraz z wazą na wieczorze zamkowym. 2 września2002 r.- zamek olsztyński Wędrowanie w dziejach. Na podstawie XVIII-wiecznej mapy Prus drMałgorzata Gałęziowska Koncert kameralny zespół „Pro Musica Antiqua” „Tylko takiego zwiedzającego obce kraje i starannego ich obserwatora wolno nazwać podróżnym, który odbywa wędrówkę nie z lekkomyślności, ale dla pożytku.” Wędrowanie czyli pokonywanie trudności, odległości, lęku związanego z nieznanym.... Wędrowanie motywowane dążeniem do zdobycia wiedzy, ogłady, spowodowane zagrożeniem, koniecznością zarobku. Wędrowanie jako pielgrzymka, podróż handlowa. W XVIII wieku wybierający się w drogę człowiek planował swoją podróż w oparciu o mapy, przewodniki, a będąc w drodze korzystał z pomocy miejscowych ludzi, umownych znaków na rozstajach dróg, słońca i gwiazd. Wędrowanie z mapą w ręku na ogół mijało się z celem ze względu na niedogodną skalę, zbyt dużą ogólnikowość i raczej dekoracyjne funkcje wytworów ówczesnej kartografii, chociaż w połowie XVIII stulecia francuscy kartografowie wysoko podnieśli poprzeczkę i nie mieli sobie równych spośród innych szkół kartograficznych publikujących w tym czasie. Mapy z francuskich wydawnictw kartograficznych osiągnęły nieznany ówcześnie poziom dokładności, chociaż były mniej dekoracyjne w porównaniu w mapami holenderskimi. Rytowana we francuskiej oficynie mapa Prus pochodzi z połowy XVIII wieku. Jej wydawcą jest Gilles Robert de Vaugondy, który żył w latach 1688-1766 i był najbardziej znaczącym francuskim wydawcą atlasów tego okresu. Jako kuzyn Pierre’a Moulard-Sanson był głównym spadkobiercą tej sławnej oficyny. Po śmierci innego francuskiego kartografa, Huberta Jaillot, Robert nabył pozostałe po nim materiały do map samoistnych oraz atlasów i użył je do opracowywania własnych dzieł. Robert, który także był znany jako „le Sieur” i który korzystał z przydomka „de Vaugondy” po nobilitacji, prowadził swoją oficynę do śmierci. Następnie firmę przejął jego syn Didier Robert de Vaugondy (1723-1786). Podróżny wyruszający w drogę przez Prusy, musiał być przygotowany na wiele wysiłku, a mapa Prus Roberta, mimo niewątpliwej staranności wykonania, nie informowała podróżnego o wszystkich czekających go niespodziankach. Studiujący ją człowiek nie dowiadywał się niczego o jakości dróg i bezdroży, którymi miał się poruszać, o warunkach panujących w gospodach, o bezpieczeństwie wędrowania. Za to mógł być pewien, że wiele przeżyje, a jego życie nie będzie już takie samo. Pewien XVII-wieczny młodzieniec wróciwszy do domu, rzekł: „Ja to już nie ja”. Tak go zmieniła podróż. Czy wędrowcy XXI wieku też wracają z podróży aż tak odmienieni? 9 czerwca2002 r. - zamek olsztyński Sąd nad historią: Albrecht Fryderyk Hohenzollern– głupkowaty książę? Andrzej Rzempołuch Koncert kameralny zespół „Pro Musica Antiqua” Jedyny znany w polskich zbiorach portret drugiego księcia w Prusiech, nieszczęśliwego Albrechta Fryderyka Hohenzollerna (1553–1618), znajduje się oczywiście w zbiorach Muzeum Warmii i Mazur. Dlaczego oczywiście? A dlatego, że – po pierwsze – akurat nasze muzeum jest najlepszym miejscem dla takich dzieł, a po wtóre – działa tu pewna prawidłowość albo zrządzenie losu: jeżeli czegoś bardzo poszukiwanego z rozproszonej spuścizny artystycznej dawnych Prus Książęcych nie ma w olsztyńskim muzeum, to znaczy, że nie ma tego nigdzie lub może to się znajdować tylko i wyłącznie pod wiadomym adresem.12 maja podejmę się obrony zaszczutego przez nieprzyjazne otoczenie, z wychowawcą Kasprem Lehndorffem na czele, niesłusznie oskarżanego o chorobę umysłową księcia, którego jedyną winą było mimowolne i zupełnie nie uświadomione stanięcie na drodze brandenburskiej ekspansji na wschód. Szczęście znalazł w życiu rodzinnym, co w tamtych czasach i tamtych kręgach społecznych nie było takie oczywiste. Objawy domniemanej choroby spisywał w dzienniku sam Łukasz David, notabene olsztyniak, ceniony i jak najbardziej poważany przez potomnych jako kronikarz i dziejopis. To doprawdy wzorcowy przykład „robienia z kogoś wariata”. 11 lutego 1573 roku dwudziestoletniemu księciu nie pozwolono pójść na maskaradę, 5 października żądał wina, ale go nie otrzymał, a 11 tegoż miesiąca dostał posiłek na cynowych misach! 13 października został obrażony przez posła magrabiowskiego Wambacha, natomiast 14 – w dzień ślubu z księżniczką klewijską Marią Eleonorą! – nie otrzymał z początku stroju narzeczeńskiego „z powodu złego zachowania”. Gdyby ścierpiał wszystkie te zniewagi, byłby pierwszym luterańskim świętym. Branderburczycy wiedzieli, co robią: chory umysłowo był dziad młodego księcia, Fryderyk, objawy choroby wykazywał sam Albrecht, sprawca sekularyzacji zakonu krzyżackiego w Prusach; bezwzględnie chorzy byli teść, Wilhelm klewijski, i szwagier, Jan Fryderyk. Nietrudno było umieścić w tym gronie młodego, trzymanego przez zdziwaczałego ojca z dala od ludzi Albrechta Fryderyka. Po sześciu latach systematycznych starań, w roku 1578, został odsunięty od władzy i oddany pod kuratelę margrabiego Jerzego Fryderyka. Pięćdziesiąt lat później mąż wnuczki Albrechta Fryderyka Hohenzollerna, jak najbardziej zdrowy na umyśle Gustaw Adolf Waza, zawojował znaczną część środkowej Europy, a po następnych niespełna dwudziestu – Karol Gustaw (z linii sudermańskiej) porwał się na słabnącą Rzeczpospolitą. Prusami rządził podówczas wnuk „głupkowatego księcia”, Fryderyk Wilhelm, zwany wielkim elektorem, który skorzystał z okazji i przez cztery lata okupował Warmię. Portret z olsztyńskich zbiorów przedstawia inteligentnego subtelnego młodzieńca, który urodę i charakter odziedziczył po matce, co w tamtych czasach nie rokowało dobrze w dorosłym życiu. Nawet obecnie nie wydaje się to właściwe. My podziwiamy dzieło sztuki, doskonały obraz nieznanego malarza. Należy jednak mieć świadomość, że za każdym portretem kryje się człowiek ze swoim życiem, czyli – historia. Artyści jako jej świadkowie, to problem nadal żywy i budzący spory. Ważne, by nie spierać się w sprawach błahych 12 maja 2002 r. sale kopernikowskie zamku olsztyńskiego. Wczesnośredniowieczne naczynie drewniane z Kornieten na Sambii dr Mirosław Hoffmann Koncert kameralny zespół „Pro Musica Antiqua“ Kornieten to nieistniejący już folwark w południowej części Sambii – krainy stanowiącej we wczesnym średniowieczu terytorium Sambów, wiodącego plemienia pruskiego. W literaturze archeologicznej miejscowość ta odnotowana została już w 1883 roku, w związku z odkryciem rozległego cmentarzyska z okresu wpływów rzymskich oraz wczesnego średniowiecza. Obecnie grunty dawnego folwarku należą do miejscowości Lublino. Z dawnego Kornieten pochodzi jeden z najbardziej interesujących zabytków archeologicznych w Muzeum Warmii i Mazur w Olsztynie, drewniane naczynie – dłubanka. Jest to mało efektowne, nieduże naczynie o wysokości 15 cm, średnicy wylewu 13 cm oraz średnicy dna wynoszącej od 5,5 do 7,5 cm. Kawałek pnia dębu, z którego je wydłubano ma wiele słojów. Z tego względu człowiek, który wykonywał naczynie miał problemy z nadaniem mu odpowiedniej formy, niemniej jego wysiłki ocenić należy pozytywnie – naczynie uzyskało względnie regularny kształt, ma dość cienkie ścianki (1,2 cm), a pod krawędzią dwa naprzeciwległe otworki o średnicy 1 cm każdy. Bardzo interesujące są okoliczności związane z pozyskaniem naczynia. Odkryte ono zostało 26 września 1939 roku przez robotnika Alberta Meiera w bagiennym terenie podczas prac ziemnych związanych z budową kanału. Po zgłoszeniu znaleziska, już następnego dnia na miejsce odkrycia przybył młody archeolog z Urzędu Konserwatorskiego w Królewcu, dr Dietrich Bohnsack. Zanotował on, że naczynie wystąpiło w złożach holoceńskich, na głębokości 2,5 m, a także pobrał próbkę ziemi do badań palinologicznych. Bohnsack zarejestrował również miejsce odkrycia, notując że naczynie znaleziono w odległości 7,5 m na wschód od brzegu niedużej rzeczki GreibauerMűhlenfliess, a więc w pobliżu odkrytego kilkadziesiąt lat wcześniej cmentarzyska. Odkrycie naczynia bez innych współwystępujących z nim zabytków ograniczyło naturalnie możliwości jego datowania. W celu określenia chronologii tego zabytku zwrócono się zatem do Hugo Grossa – nauczyciela gimnazjum męskiego w Olsztynie. Na czym polega wyjątkowość naczynia z Kornieten, z jakiego czasu ono pochodzi, dlaczego decydujący głos w kwestii jego datowania należał do skromnego nauczyciela biologii? Odpowiedź na te pytania uzyskacie Państwo podczas spotkania w olsztyńskim zamku. 21 kwietnia 2002 r. sale kopernikowskie zamku olsztyńskiego. „Pochód koronacyjny i jego uczestnicy” – Zapis wydarzeń historycznychw formie albumu z rycinami.Koronacjawielkiego elektora Fryderyka IIIna króla Prus Fryderyka Iw kościele zamkowym w Królewcu18 stycznia 1701 roku Iwona B. Kluk Koncert kameralny zespół ”Pro Musica Antiqua” Dnia 18 stycznia 1701 roku, w Królewcu, elektor brandenburski Fryderyk III Hohenzollern – w otoczeniu całego dworu – koronował się na „króla w Prusiech”, przyjmując imię Fryderyka I (zob. A. Czubiński, J. Strzelczyk,Zarys dziejów Niemiec, Poznań 1986, s. 179). Fakt ten miał ogromne znaczenie historyczne ze względu na wzrost pozycji Fryderyka, który od tej pory czuł się równy wobec cesarza Leopolda I Habsburga. Faktyczny wzrost pozycji Fryderyka pochodził z jego panowania na terytorium, które nie wchodziło w skład Rzeszy Niemieckiej. W sytuacji, gdy oba państwa walczyły o powiększenie swoich terytoriów, może wydać się niezrozumiałe zachowanie cesarza Leopolda, który „pod swoim bokiem” zezwolił na koronację jednego z siedmiu podległych mu elektorów niemieckich. Wytłumaczenie znajduje się w warunkach sojuszu zawartego między państwami. Zgoda cesarza była formą zapłaty za poparcie polityczne i militarne, jakiego udzielił Leopoldowi Fryderyk III. W zamian za poparcie interesów Habsburgów w Hiszpanii, wsparcie w walce o tron cesarski w Niemczech oraz „użyczenie” Leopoldowi ośmiotysięcznego korpusu wojskowego, cesarz wyraził zgodę na wywyższenie księstwa Prus do rangi królestwa pod warunkiem, że koronacja Fryderyka III będzie miała miejsce poza terenem Rzeszy. Ogromne znaczenie tego wydarzenia dla Państwa Pruskiego nie ulega wątpliwości. Ważność wydarzenia znalazła odzwierciedlenie w przepychu uroczystości koronacyjnych. Fryderyk Hohenzollern, znany z uwielbienia dla rozbudowanego ceremoniału dworskiego i wystawnych przyjęć, przygotował swoją koronację z ogromnym pietyzmem. Orszak towarzyszący Fryderykowi i jego małżonce z Berlina do Królewca liczył 300 karoc. Koronację urządzono w mieście, w którym Fryderyk od dawna wspierał rozwój tamtejszego Uniwersytetu Albertyny (nota bene przedstawiciele uniwersyteccy wzięli udział w pochodzie), a członkowie pruskiej arystokracji piastowali wysokie godności w państwie (w opisie uczestników pojawiają się Dohnowie i Kreytzenowie). Ceremonii towarzyszyło ustanowienie (i pierwsze nadania) najwyższego odznaczenia pruskiego – Wielkiego Orderu Orła Czarnego. Kilka miesięcy po koronacji ukazał się w Berlinie opis wydarzeń pt. „Preußischen Krönungsgeschichte” autorstwa Johanna von Bessera, nadwornego poety i mistrza ceremonii. Do drugiego wydania relacji Bessera dodano tablice z ilustracjami, które stanowiły znakomite dopowiedzenie opisu. Autorem scen był nadworny miedziorytnik – Johann Georg Wolffgang, znany z wielu ciekawych prac wykonanych na zlecenie króla. Niektóre ilustracje, np. strona tytułowa, portret Fryderyka I czy portret królowej Zofii Karoliny, Wolffgang wykonał w oparciu o wzory malarskie Johanna Fryderyka Wenzla st. i Gedeona Romandona. Dzieło składa się z dwudziestu tablic. Poczynając od strony tytułowej oraz portretów króla i królowej przedstawiono obwieszczenie królestwa pruskiego, koronację w kościele zamkowym, ustanowienie Orderu Orła Czarnego oraz kolejność i porządek przemarszu uczestników pochodu koronacyjnego; na zakończenie umieszczono dwie sceny ilustrujące świętowanie dnia koronacji przez naród pruski. Przygotowanie i wykonanie tablic miedziorytniczych zajęło Wolffgangowi wiele lat. Jest prawdopodobne, że ich autor miał świadomość pracy nad dziełem, które będzie miało wymiar historyczny. Album wydano w Berlinie w 1712 roku, rok przed śmiercią króla Fryderyka I. Jest ważnym materiałem źródłowym, opracowanym na podstawie relacji świadków, na temat wydarzeń z 18 stycznia 1701 roku, wielokrotnie wznawianym i wykorzystywanym przez innych rytowników i historyków. 17 marca 2002 r. sale kopernikowskie zamku olsztyńskiego. O Mikołaju Kopernikuna obrazie Jana Matejki Janusz Cygański Koncert kameralny zespół „Pro Musica Antiqua” W 1873 roku Jan Matejko namalował obraz „Rozmowa z Bogiem”. To niewątpliwie jedno z bardziej znanych dzieł Matejki i jeden z najbardziej rozpowszechnionych wizerunków Mikołaja Kopernika. Obraz jest własnością Uniwersytetu Jagiellońskiego w Krakowie i tam też w Auli Collegium Novum się znajduje. W 1991 roku, na zlecenie Muzeum Warmii i Mazur, Zdzisław Pabisiak wykonał kopię tego słynnego płótna. Dziś zdobi ona jedną z sal olsztyńskiego zamku. W jakich okolicznościach powstawał obraz Jana Matejki, na ile dzieło jest bliskie pierwszym szkicom, kto pozował artyście, a zatem kogo tak naprawdę widzimy spoglądając na postać astronoma? Na te i inne pytania znaleźć będzie można odpowiedź podczas kolejnego niedzielnego spotkania w Muzeum. To, na które właśnie zapraszamy zostało przygotowane z okazji 529 rocznicy urodzin astronoma. 17 lutego 2002 r.- zamek olsztyński O twardej mycce czyli warmińskim czepcuz początku XIX wieku Elżbieta Kaczmarek Koncert kameralny zespół „Pro Musica Antiqua” Najstarsze informacje o nakryciach głowy kobiet na Warmii i Mazurach pochodzą z XVII wieku. Na rycinach z tej epoki widoczny jest gładki, ściśle przylegający do głowy czepek (mapaJózefa Narońskiego z 1666 r., rycina publikowana w książce E. Weisego, wydanej w Elblągu w 1935 r. i w książce Ch. Hartknocha, wydanej w Lipsku w 1684 r.). Codzienne nakrycie głowy stanowiły chustki wełniane, perkalowe, płócienne, wiązane pod brodą. Odświętnym natomiast nakryciem głowy był czepek występujący w kilku odmianach. Wśród nich najpiękniejsze były czepce warmińskie zwane „twardymi myckami”, noszone w dni uroczyste przez najbogatsze kobiety – gburki, bowiem koszt takiego czepca był dość znaczny. Jego cena wahała się w granicach 10 – 50 talarów, tj. 30 – 150 marek . Dla porównania – kosiarz zarabiał dziennie 20 fenigów, więc by zarobić jednego talara trzeba było kosić 15 dni. Czepki te nie były wyrobami ściśle ludowymi, ponieważ zamawiano je u zakonnic Katarzynek, których konwenty znajdowały się w Braniewie, Dobrym Mieście, Ornecie, Lidzbarku Warmińskim i Reszlu. Stąd na „gelonkach”, czyli denkach czepków znajduje się haft wykonany złotą i srebrną nicią na jedwabiu, a motywy hafciarskie są identyczne lub niesłychanie podobne do tych, które spotykamy na tkaninach liturgicznych. Czepek składał się z denka, otoku i wstążek. Denko miało kształt podkowy, u dołu było załamane i marszczone w 6 – 13 fałd. Otok był sierpowaty, obszyty szeroką, złotą koronką i wykończony w miejscu połączenia otoku z denkiem węższą, również złotą, koronką. Koronkę na otoku przykrywała drobno plisowana, tiulowa falbana, wykończona białą koronką. Z tyłu czepka, u dołu denka, znajdowała się kokarda z szerokiej, białej jedwabnej lub atłasowej wstążki z żakardowym wzorem kwiatowym jednobarwnym albo kolorowym. Podobna kokarda znajdowała się z przodu, pod brodą. Końce kokardy z przodu i z tyłu były wydłużone i sięgały tali. Z przodu kokarda była umocowana do czepka wstążkami zakrywającymi policzki. Ta część wstążek była drobno plisowana i podszyta płócienną taśmą. Denko czepka było usztywnione tekturą, od wewnątrz wyłożoną płócienną podszewką, a na zewnątrz pokryte jedwabiem z haftem złotym lub srebrnym, uzupełnionym cekinami, koralikami itp. Ten rodzaj czepków był w użyciu do około 1880 roku. W okresie późniejszym pojawiły się czepki o denkach pokrytych barwnym haftem, wykonanym jedwabną nicią o otoku ozdobionym koronką szydełkową .Ten typ czepków wykonywały już nie zakonnice, lecz ich uczennice świeckie nie dysponujące tak kosztownym materiałami. Czepek, jako drogocenny przedmiot, był używany jedynie w wielkie święta, a poza nimi przechowywany starannie w skrzyni, w specjalnym pudełku z drewna lub plecionki wiklinowej . Stanowił składnik posagu i był dziedziczony przez kolejne pokolenia kobiet w rodzinie. Istniał też zwyczaj nakazujący pobożnym kobietom przekazywanie denek własnych czepków do ozdobienia szat i tkanin liturgicznych w pobliskim kościele. Maria Zientara – Malewska wspomina, że denko czepka jej babki - Elżbiety Kraskowej - posłużyło do ozdobienia ornatu w kościele w Brąswałdzie. Czepek ten babka otrzymała od swojego ojca w dniu ślubu. Mimo, iż czepek był składnikiem posagu, nie odgrywał żadnej roli w obrzędach weselnych, nie był też oznaką statusu mężatki. Dziewczęta również nosiły czepki, ale z węższymi, różowymi lub niebieskimi wstążkami, albo tzw. miękkie mycki, tj. czepki o takim samym kroju, lecz z denkiem z białej koronki na podkładzie z białego, różowego bądź błękitnego atłasu. Czepki, podobnie jak i inne części ludowego ubioru, zaczęły zanikać w naszym regionie stosunkowo wcześnie, bo już w końcu XIX stulecia. Obecnie spotkać je można jedynie w zbiorach muzealnych. 27 stycznia 2002 r. sale kopernikowskie zamku olsztyńskiego.

https://muzeum.olsztyn.pl/1436,wieczory-zamkowe-cykl-cymelia.html

Wieczory zamkowe - cykl "Cymelia"

Wynik: 22 2011-02-07 00:00:00

 

Alina Szapocznikow, Portret kobiety. Fragment większej całości.
mgr Grażyna Prusińska
 
 Koncert kameralny
 - zespół „Pro Musica Antiqua”
 
Alina Szapocznikow (1926 – 1973) wybitna artystka, jedna z najbardziej znanych rzeźbiarek polskich XX wieku. Obdarzona niezwykłym talentem i niezwykłą osobowością. Miała 13 lat, kiedy wybuchła wojna, z pochodzenia Żydówka, okupację spędziła w gettach i obozach koncentracyjnych. Z matką lekarką pracowała w obozowych szpitalach, co uratowało życie im obu. Wyzwolenie zastało ją w czeskim Teresinie. Studia artystyczne rozpoczęła w Pradze, a po dwóch latach wyjechała do Paryża, jako stypendystka rządu czechosłowackiego. Do Polski powróciła w 1952 roku. Gipsowy Portret kobiety powstał w 1953 roku. Archiwalne zdjęcia tej rzeźby przedstawiają  młodą kobietę w półpostaci, z książką w ręku.  Obecnie rzeźba zachowała się w formie popiersia, bez fragmentu z książką Dziewczyna z książką - taki tytuł nosiła ta praca - wyróżniona w konkursie na Nagrodę Państwową w 1955 roku, to wczesny, niezwykle cenny, przejaw talentu artystki. Liryczny portret młodości, przedstawienie, może trochę oficjalne, ale nie pozbawione dozy intymności. Ta wczesna praca Szapocznikow stanowić będzie punkt wyjścia do przedstawienia naznaczonego tragedią Holokaustu życia i twórczości wybitnej artystki. Późniejsza, dojrzała twórczość Aliny Szapocznikow to fascynacja nowoczesnością, stosowanie nowych technologii i materiałów, poszukiwanie nowych form. I wciąż jeden temat, któremu pozostała niezmiennie wierna – człowiek.
 
7. grudnia 2003 r. zamek olsztyński
 
Berło z poroża łosia. Ślady pobytu ludzi sprzed 10 tys. lat na terenie woj. warmińsko-mazurskiego
dr Mirosław Hoffmann

Koncert kameralny
- zespół „Pro Musica Antiqua”
 
23 lutego 1939 roku Heimatmuseum w Olsztynie wzbogaciło się o unikalny eksponat archeologiczny. Kierownikowi tego muzeum, nauczycielowi Leonardowi Frommowi dostarczono zabytek z poroża, który odkryli robotnicy podczas prac ziemnych w obrębie torfowiska w Kortowie (naprzeciwko pętli autobusów MPK). Zabytek ów to część poroża, w którym w miejscu łopatkowatego rozgałęzienia wywiercony jest okrągły otwór. Nasada poroża oraz część przyległa jest mocno wyświecona, co wskazuje na długie ślady użytkowania. Badania pyłkowe przeprowadzone na miejscu odkrycia przez nauczyciela olsztyńskiego gimnazjum męskiego, Hugona Grossa wykazały, że zabytek wykonany został z poroża łosia polarnego i pochodzi sprzed ok. 7800 lat przed narodzinami Chrystusa. Ze względu na analogię z innymi tego typu przedmiotami (np. z terenu Estonii, Łotwy i północnych Niemiec) znalezisko z Kortowa określono jako berło – oznakę władzy naczelnika grupy ludzkiej. Ten unikalny zabytek szczęśliwie ocalał ze zniszczeń wojennych, stanowiąc jedną z „perełek” zbiorów archeologicznych Muzeum Warmii i Mazur w Olsztynie. Co wiemy o czasach, w których zagubione zostały insygnia władzy miejscowego wodza? Okres przed około 10 tysięcy lat mieści się w ramach środkowej epoki kamienia, zwanej krócej mezolitem (8-4,5 tys. lat p.n.e.). Jest to okres, gdy z naszych terenów ustąpił właśnie lodowiec, a w następnych  stuleciach klimat  stopniowo ocieplał się, powodując, że w miejsce tundry, już w VIII tys. p.n.e., zaczęły pojawiać się lasy, początkowo brzozowe, później brzozowo-sosnowe. Do nowych warunków klimatycznych względnie szybko przystosował się człowiek, którego zasadniczym zajęciem stało się myślistwo, zbieractwo i rybołówstwo. W epoce tej – podobnie jak epoce lodowej – zamieszkiwano w sezonowych obozowiskach na wydmach, w pobliżu jezior i rzek. Ostateczne odejście na północ stad reniferów (podstawowego źródła utrzymania w tym zimnym i nieprzyjaznym człowiekowi środowisku) przypada na początki nowej epoki geologicznej zwanej holocenem. U schyłku VIII tys. p.n.e. zapanowały już na tym terenie świetliste lasy, bogate w zwierzynę. W ślad za reniferami podążyła na północ i północny wschód tylko część grup ludzkich. Pozostała na miejscu ludność i nowi przybysze z różnych stron Europy osiedlali się nad bogatymi w ryby jeziorami i rzekami, znajdując tu również możliwości uprawiania myślistwa i zbioru pożywienia roślinnego w lasach. Powszechnie stosowane wtedy narzędzia krzemienne uległy mikrolityzacji – stały się bardzo małe, o wielkości nieprzekraczającej kilku centymetrów. Narzędzia te, zwane zbrojnikami, mocowane były przy pomocy żywicy po kilka sztuk w rogowych lub kościanych oprawach tworząc strzały i harpuny noszące nazwę ostrzy. W stałym użyciu były ponadto kamienne siekierki i ciosaki oraz kościane lub wykonane z poroża motyki, sztylety, szydła i haczyki do wędek. Na naszych terenach odkryto dotąd liczne miejsca pobytu człowieka z epoki mezolitu, m.in. w Gilu Wielkim, Kieźlinach, Łęgnie oraz w Mędrzynach.
 
9 listopada 2003 r. 
zamek olsztyński

Mazurskie dywany wiązane - mgr Elżbieta Kaczmarek

Koncert kameralny
- zespół „Pro Musica Antiqua”
 
Tkactwo  to dziedzina rzemiosła ludowego dziś już właściwie zapomniana. Uprawiają ją jeszcze nieliczni twórcy ludowi i, w formie bardzo już stylizowanej, „Cepelia”. Dlatego warto chyba przypomnieć dorobek ludowych tkaczek, a zwłaszcza ich najwybitniejsze dokonania, a do takich należą niewątpliwie powstające w XVIII wieku i w pierwszym dziesięcioleciu XIX stulecia dywany wiązane. W polskiej sztuce ludowej mazurskie dywany, pochodzące z okolic Ełku, Pisza, Olecka i Giżycka, stanowią ewenement nie mający odpowiednika w żadnym innym regionie naszego kraju. Do dziś nie jest jasne, co stało się inspiracją do powstania tak nietypowych dla kultury ludowej tkanin. Jedna z hipotez  mówi, że powstały one pod wpływem Tatarów, którzy pojawili się na Mazurach w XVII wieku wraz z wojskami hetmana Gosiewskiego pustoszącymi Prusy w odwecie za zdradę elektora w czasie potopu szwedzkiego. Inna hipoteza  uznaje, że dywany te powstały pod wpływem istniejących na sąsiedniej Białostocczyźnie i Podlasiu polskich ośrodków kobierniczych. Zagadnienia tego dziś już raczej nie uda się rozstrzygnąć, zwłaszcza że  wszystkie zachowane dywany już w okresie międzywojennym znalazły się w zbiorach Staatliches Museum fur Deutsche Volkskunde w Berlinie, a jedynym szczegółowym opracowaniem dotyczącym tego zbioru jest książka Konrada Hahma „Ostpreussische Bauernteppiche”. Zawiera ona między innymi, co okazało się wyjątkowo przydatne, szczegółową dokumentacje techniczną poszczególnych obiektów, informację o ich proweniencji oraz barwne fotografie poszczególnych dywanów. Dzięki temu opracowaniu, a także dzięki temu, że w 1975 roku jeden z oryginalnych obiektów został wypożyczony z berlińskiego muzeum i był eksponowany na wystawie w olsztyńskim Muzeum, stało się możliwe wykonanie bardzo dokładnych kopii niektórych dywanów. Pierwsze próby w tym kierunku poczyniła pani Barbara Hulanicka, a następnie istniejąca ówcześnie Spółdzielnia „Cepelii” „Tkanina” w Mikołajkach, która wykonała cztery kopie dywanów i ofiarowała je do zbiorów Muzeum Warmii i Mazur w Olsztynie oraz Muzeum Budownictwa Ludowego w Olsztynku. Dywan, który zaprezentujemy jest jedną z tych kopii. Wykonano go na pionowym krośnie na lnianej osnowie. Wątek stanowią nici wełniane i lniane. Cienką nić wełnianą pocięto uprzednio na odcinki o długości około 15 cm. Następnie ułożono z nich pasemko złożone z 10 nitek. Pasemko to, zwane gwarowo „nopkiem”, złożono na pół tworząc w miejscu złożenia pętelkę .Takim złożonym pasemkiem okala się nić osnowy, końce pasemka przewleka przez pętelkę i zaciska w węzełek. Po związaniu rzędu „nopków” na całej szerokości osnowy przewleka się przez nią nitkę lnianą, a następnie cały rząd ”ubija” drewnianym grzebieniem, aby nadać tkaninie pożądaną gęstość. Czynności te powtarza się aż do zakończenia pracy. Następnie zdejmuje się robotę z krosna, końce osnowy wiąże w ozdobne frędzle  i całą tkaninę strzyże, by wyrównać końcówki „nopków”. Powstała tkanina przypomina fakturą gęste futro. Dywan taki pełnił funkcje dekoracyjne i obrzędowe. Stanowił rodzaj pamiątki ślubnej. Stąd też często umieszczano na nim datę i nazwisko, drzewka szczęścia i inne motywy dekoracyjne. Na tym dywanie młodzi małżonkowie wykonywali swój pierwszy wspólny taniec. Przykrywano nim także ławę, na której zasiadali przy weselnym stole. Po weselu zawieszano go w paradnej izbie w domu nowożeńców. Tradycja ta zanikła u progu XIX stulecia. Echem jej stał się, również zanikły już niemal zupełnie, zwyczaj tkania wąskich, długich dekoracyjnych ręczników, którymi zaściełano ławę, służącą państwu młodym do siedzenia przy stole weselnym. Biorąc pod uwagę niezwykłą urodę i oryginalność dywanów mazurskich wypada żałować, że tradycja ta zanikła.
 
12. października 2003 
zamek olsztyński
 
Poliptyk św. Jodoka. Legenda patrona i jego kult na Warmii
- mgr Andrzej Rzempołuch

Koncert kameralny
- zespół „Pro Musica Antiqua”
 
Na sześć wieków przed św. Franciszkiem żył w wielkiej przyjaźni ze zwierzętami Jodok (Josse), syn Juthuela hrabiego Bretanii, brat Judicaela – pierwszego króla tej krainy. Było to w niespokojnych czasach króla Dagoberta z rodu Merowingów, gdy państwo Franków stanowiło zlepek – jak to nazywa Tadeusz Manteuffel – półpaństewek patrymonialnych. Jodok, syn Juthuela, zrezygnował z należnego mu dzięki urodzeniu udziału we władzy i został pustelnikiem. Gdy wybawił z opresji zabłąkanego w lesie księcia Haymona de Ponthieu, ten zabrał go na swój dwór, a potem nakłonił do przyjęcia święceń kapłańskich. Po siedmiu latach Jodok ponownie udał się na pustkowie w towarzystwie swego ucznia Wulmara. Osiadł tym razem na pustyni Brahickiej. Do Jodokowej pustelni przybywali ludzie z daleka, po naukę i z prośbą o łaskę. Jodok wówczas i wcześniej czynił cuda: za pomocą wody, w której się obmył uzdrowił dziewczynę niewidomą od urodzenia. Gdy oddał czterem ubogim ostatni posiłek swój i Wulmara, zaraz po ich odejściu przypłynęły cztery czółna po brzegi wypełnione żywnością. Będącego u kresu sił księcia Haymona napoił wodą ze źródła, które trysnęło ze skały, gdy uderzył weń laską. Kiedy stał się sławny, znów wrócił między ludzi, do Runiac (obecnie Villiers-sur-Josse w prowincji Hainaut), w którym ks. Haymon ufundował kaplicę św. Marcina. Stamtąd pielgrzymował do Rzymu i innych miejsc świętych, by bliżej poznać działalność Apostołów. Po trzynastu latach wybrał sobie pustelnię w sąsiedztwie, którą później przekształcono ku jego czci na klasztor St. Josse. Tam umarł 13 grudnia 668 roku. Patron pielgrzymów, niewidomych, chorych, piekarzy i żeglarzy, szpitali i przytułków, opiekun miłości małżeńskiej i płodności; strzegł od zarazy, pożaru, burzy i gradobicia, sztormów na morzu. Czczony głównie we Francji i Nadrenii; także w Hesji, Szwabii i Bawarii. Na ziemiach polskich kult Jodoka potwierdzony jest już w XIII wieku na Śląsku, Pomorzu i w Prusach – co miało oczywiście związek z kolonizacją  terenów, gdzie czczono go w sposób szczególny. W Labiawie, tuż nad Zalewem Kurońskim, był dąb poświęcony Jodokowi (być może z figurką). Sątopy na Warmii już w 1343 roku zwano wsią św. Jodoka. Odpust odbywał się w święto patronalne, czyli 12 grudnia. Na początku XVI wieku ufundowano do kościoła w Sątopach ołtarz, jakiego mogłaby pozazdrościć mu katedra: monumentalny pentaptyk (z czterema ruchomymi skrzydłami), z rzeźbioną szafą środkową, w której znajdowała się figura Madonny z Dzieciątkiem w otoczeniu św. Jodoka (po prawej stronie Madonny) i św. Katarzyny Aleksandryjskiej (po lewej). Na skrzydłach przy pełnym otwarciu ołtarza widoczne były malowane sceny z legendy św. Jodoka: Jodok modlący się, Nakarmienie ubogichCud ze źródłemUzdrowienie niewidomej. Po zamknięciu pierwszej pary skrzydeł odsłaniały się sceny z cyklu pasyjnego: Modlitwa w OgrójcuPojmanieBiczowanieCierniem koronowanieChrystus przed PiłatemEcce HomoDźwiganie krzyżaUkrzyżowanie. Po zamknięciu drugiej pary skrzydeł widoczne były przedstawienia ZwiastowaniaŚw. Anny SamotrzećMęczeństwa Dziesięciu Tysięcy, Męczeństwa św. Urszuli. Nieznana pozostaje forma oraz ikonografia predelli i zwieńczenia ołtarza. Dzieje tego zabytku – w tym zwłaszcza zagadnienie konserwacji – to opowieść na pokaźnych rozmiarów książkę. Z wykładu słuchacze dowiedzą się, dlaczego poliptyk św. Jodoka z Sątop jest dziełem tak cennym, że od ponad 240 lat trwają starania o jego zachowanie, i dlaczego jest to tak bardzo trudne.
 
14. września 2003 r. zamek olsztyński
 
 
Medal w dwusetną rocznicę powrotu Gdańska do Polski (1654 r. )
mgr Zofia Januszkiewicz

Koncert kameralny
- zespół „Pro Musica Antiqua”
 
Założony w 1440 roku Związek Pruski jako konfederacja szlachty i miast Pomorza Wschodniego skierowany był przeciwko Krzyżakom. Jego działania spowodowały sprzeciw cesarza i ostre represje ze strony Zakonu. W tej sytuacji władze Związku wywołały wybuch zbrojnego powstania. Dokonana w 1454 roku przez Jana Kazimierza inkorporacja Prus stała się przyczyną wybuchu wojny trzynastoletniej (1454 – 1466). W czasie jej trwania szczególnie dużo energii wykazały miasta pruskie, a głównie Gdańsk. Na mocy traktatu zawartego w Toruniu w 1466 roku Zakon zgodził się na oddanie Polsce Pomorza Gdańskiego wraz z Gdańskiem, Ziemi Chełmińskiej z Toruniem. W granicach Polski znalazły się Powiśle z Malborkiem i Warmia.
Medal  „Dwusetna rocznica powrotu Gdańska do Polski” nawiązuje do tych wydarzeń. Wykonał go Jan Hoehn senior (1607–1664), jeden z najwybitniejszych medalierów gdańskich. Był autorem wielu medali o tematyce religijnej, okolicznościowych, portretowych. Szczególnie piękne są te, które  przedstawiają panoramę Gdańska. Do takich należy prezentowany medal. Plastyczne opracowanie architektury miejskiej, bogactwo szczegółów połączone z symbolami historycznymi, alegoryczne przedstawienie treści wydarzeń czynią go  wyjątkowo pięknym i cennym. Dodatkowo uzupełnia to wrażenie obszerny tekst umieszczony na stronie odwrotnej.
 
8 czerwca 2003 - zamek olsztyński
 
Ostrze kościane z Tłokowa.  najstarsze narzędzie w zbiorach Muzeum Warmii i Mazur
mgr Jarosław Sobieraj

Koncert kameralny
- zespół „Pro Musica Antiqua”
 
Wykopane latem 1989 roku z dna niewielkiego oczka wodnego we wsi Tłokowo (niedaleko Jezioran) narzędzie jest znaleziskiem o tyle niezwykłym co rzadkim. Spośród około siedemdziesięciu znanych z terenu całej Polski kościanych ostrzy i harpunów ze środkowej epoki kamienia (ok. 8500-5000 lat p.n.e.), zaledwie pięć odpowiadało typem omawianemu okazowi. Prezentowany zabytek stanowi przy tym jedyny zachowany do dziś egzemplarz swego rodzaju, należący do tzw. ostrzy z dwiema pazami lub typu Menturren. Biorąc pod uwagę odległe datowanie narzędzia (ok. 7 400 lat p.n.e.) zdumiewającym jest fakt, że przetrwało ono do naszych czasów niemal w całości i do dziś nie wymaga żadnych zabiegów konserwatorskich. Bardzo interesujące wydają się również detale jego budowy oraz niezwykle zaawansowana i skomplikowana technika wyrobu. Wykonane z kości długiej dużego ssaka narzędzie posiada wzdłuż obu boków wyżłobienia, w których umocowano tzw. zbrojniki. Te niewielkie segmenty wykonane z krzemienia, wklajane obok siebie jedno przy drugim, tworzyły dwa jednolite ostrza, poprawiające skuteczność działania pocisku. Ostrze z Tłokowa było bowiem swego rodzaju ościeniem, a właściwie jedynie grotem broni drzewcowej, służącej do polowania na ryby i drobne ssaki ziemno-wodne. W opisanych wyżej okolicznościach zostało też zapewne zagubione przez swego użytkownika, o czym świadczyć mogą wyniki prac archeologicznych przeprowadzonych w miejscu jego odkrycia. Przypadkowe odnalezienie ostrza dało bowiem początek najbardziej chyba niezwykłym i fascynującym wykopaliskom w naszym regionie, których historię przypomni również niedzielne spotkanie na olsztyńskim zamku.
 
11 maja 2003 - zamek olsztyński
Dworska skrzynia posagowa – symbol dziedzictwa
mgr Małgorzata Okulicz

Koncert kameralny
- zespół „Pro Musica Antiqua”
 
Muzeum olsztyńskie posiada w swoich zbiorach zespół skrzyń i kufrów dworskich, w większości pochodzących z pałaców i dworów naszego regionu. Wyjątkowa na tym tle jest skrzynia posagowa z Drogosz, która trafiła do zbiorów muzealnych 3 marca 1948 roku. Skrzynia z Drogosz jest jedną z trzech skrzyń, które zamówili dla swoich córek -  Marii, Justyny i Katarzyny - Fryderyk Dohna i Maria Eleonora z domu Rauter. Budowa architektoniczna, dekoracja snycerska, polichromia pozwalają bez wątpienia wiązać ją ze snycerką królewiecką 1. ćwierci XVII wieku. Należała do najmłodszej z córek, Katarzyny Dohnówny (1606-1659), która w 1630 roku po powtórnym zamążpójściu za Magnusa Ernesta Doenhoffa przeniosła się do Gross Wolfsdorf (późniejszy Doenhoffstadt), majątku należącego do jej matki. Wraz z nią przybyła tam skrzynia posażna. Na licu skrzyni, w trzech głównych płycinach, poza herbami rodowymi ojca i matki Katarzyny znajdują się herby sławnych przodków z linii żeńskiej, zarówno ze strony ojca jak i matki. Na wieku, które w trakcie renowacji w 1898 roku otrzymało nowy wizerunek, znajdują się portrety rodziców Katarzyny z 1. ćw. XVII wieku, otoczone portrecikami dzieci Udo Stolberga-Wernigerode i jego żony Elizabeth z domu Arnm Boietenburg. Między portrecikami jest herb Stolbergów i rok renowacji oraz prawdopodobnie data wykonania skrzyni - 1627, naniesiona przez Stolbergów.
 
6 kwietnia 2003 - zamek olsztyński
 
Portret Agnes Laury von der Groebenautorstwa królewieckiego artysty Emila Neidego (ok.1892) - czcigodnej żony i matki, zręcznej dyplomatki działającej na forum ogólnoeuropejskim, oddanej działaczki społecznej 
Iwona B. Kluk

Koncert kameralny
- zespół „Pro Musica Antiqua”
 
Bohaterką spotkania jest kobieta odważna i jak najbardziej „współczesna” – Agnieszka (Agnes) Laura Wilhelmina, małżonka pana na Ponarach – Wilhelma Artura hrabiego von der Groeben (zaślubieni w 1886 roku). Agnieszka von der Groeben wcześnie rozpoczęła działalność charytatywną w zarządzie Czerwonego Krzyża. Wiele uwagi i energii poświęciła działaniom na rzecz polepszenia sytuacji matki i dziecka. Współpracowała ze Związkiem Kobiet, działającym przy Czerwonym Krzyżu. Doceniono jej zdolności powołując w 1906 roku do zarządu tej organizacji czynnej w obrębie prowincji wschodniopruskiej; cztery lata później została wezwana do zarządu głównego – w 1916 roku wybrana jego pierwszą przewodniczącą. Dokonania Agnieszki von der Groeben zostały uhonorowane przez Uniwersytet Albertyny w Królewcu, który nadał jej tytuł doktora honoris causa medycyny. Agnieszka von der Groeben prężnie działała na rzecz jeńców wojennych w czasie pierwszej wojny światowej. W dużym stopniu w jej poczynaniach okazały się przydatne wcześniejsze kontakty hrabiny z dworem cesarskim i dworem królewskim w Szwecji. W 1934 roku, w obliczu ogromnych zmian politycznych w Niemczech, została zwolniona z posady przewodniczącej. Czasy drugiej wojny światowej spędziła w Turyngii. Po zakończeniu działań wojennych jej umiejętności i siła przekonywania okazały się przydatne w nowo utworzonej w Niemczech organizacji Czerwonego Krzyża. Zmarła w 1955 roku w Cappenberg w Westfalii. Młodą Agnieszkę von der Groeben z domu Kleist uwiecznił potomnym znakomity portrecista Emil Neide, absolwent i profesor Akademii Sztuk Pięknych w Królewcu. Agnieszka została pokazana w całej postaci w sukni ślubnej. Obraz stanowi pendant do podobizny jej małżonka – Wilhelma Artura hrabiego von der Groeben. Oba portrety trafiły do zbiorów muzeum olsztyńskiego w 1946 roku. Ich stan zachowania był tragiczny, co można zobaczyć w katalogu wystawy Sztuka konserwacji (Olsztyn 1998). Pełnej konserwacji zostały poddane w latach dziewięćdziesiątych XX wieku. W czasie spotkania zamkowego będzie miała miejsce druga prezentacja tych pięknych obrazów szerszej publiczności.
 
23 marca 2003 r. - zamek olsztyński
 
Obraz Wojciecha Gersona  „Kopernik wykładający astronomię w Rzymie” 
z 1873 roku
Janusz Cygański

Koncert kameralny
zespół „Pro Musica Antiqua”
 
Obchody czterechsetnej rocznicy urodzin Mikołaja Kopernika w 1873 roku zaowocowały wieloma  dziełami sztuki. Wówczas to powstał słynny obraz Jana Matejki „Kopernik, czyli rozmowa z Bogiem”, sygnowany  przez malarza 19 lutego 1873 roku, a więc dokładnie w rocznicę urodzin Mistrza Mikołaja. Taką samą datę posiada obraz „Kopernik wykładający astronomię w Rzymie”,  namalowany przez innego znakomitego malarza, Wojciecha Gersona.  Jest to w zasadzie szkic,  na podstawie którego trzy lata później powstał obraz olejny, niestety zaginiony, a za który Gerson otrzymał tytuł profesora Akademii Sztuk Pięknych w Petersburgu. Szkic  (260 x 346 cm) stanowi  własność Muzeum Narodowego w Warszawie, ale  od 1985 roku na zasadzie depozytu wystawiany jest na stałe w  olsztyńskim zamku. Gawęda o Wojciechu Gersonie, jego obrazie, przedstawionych na nim wybitnych postaciach, a przede wszystkim o Mikołaju Koperniku została przygotowana specjalnie z okazji  530. rocznicy urodzin astronoma.
 
16 lutego 2003 r. - zamek olsztyński

Brązowy amulet z Równiny Dolnej materialne świadectwo wierzeń Prusów
Izabela Mirkowska

Koncert kameralny
zespół „Pro Musica Antiqua”
 
Wspaniałej kolekcji przedmiotów wkładanych do grobów pruskich w średniowieczu (XIII – XV w.) dostarczyło cmentarzysko szkieletowe w Równinie Dolnej koło Kętrzyna. Pochówki złożone były według rytuału chrześcijańskiego, ale wyposażone w różnego rodzaju dary: amulety, monety, drobne narzędzia, miniaturki broni czy wreszcie ostrogi i naszyjniki. Zwyczaj wyposażania zmarłych w przedmioty towarzyszące im za życia i najlepsze ubrania jakie posiadali przetrwał podboje Krzyżaków i zmianę wiary. Wierzenia Prusów oparte były na kulcie przyrody. Przedmiotem ich czci były drzewa, głazy, zjawiska atmosferyczne, ciała astralne oraz niektóre zwierzęta. Oddawano im cześć na łonie natury – w świętych gajach, na polach i nad wodami. Miejsca te były wyłączone spod wyrębu drzew, zasiewów oraz połowów. Cała przyroda była dla nich przesycona pierwiastkiem boskim. Bardzo ważną rolę w sferze wierzeń odgrywali też zmarli, których palono na stosie wraz z dobytkiem żywym i martwym. Szczególnym obyczajem Prusów, był zwyczaj składania koni do grobów. Przeprowadzone analizy wyposażeń grobów potwierdzają, że Prusowie lubowali się w posiadaniu pięknych i cennych przedmiotów. Na wysoki standard ich życia wskazuje ogromna liczba mieczy, najczęściej nadreńskiego lub skandynawskiego pochodzenia. W grobach znaleziono także topory, włócznie, ozdobne ostrogi, strzemiona i wspaniałe ubiory koni. W pochówkach męskich i kobiecych występują piękne zapinki różnego typu, naramienniki i inne kosztowności. Szczególnymi przedmiotami w jakie wyposażano groby zmarłych były amulety. Są to niewielkie przedmioty o długości około 5 cm i szerokości około 2,5 cm. Składały się z pazura (dzika) okutego brązową blachą. Po obu stronach do uchwytów przechodzących pod okuciem przymocowane są na haftkowatych zawieszkach trapezowate wisiorki. Drugi człon amuletu składa się z analogicznych dwóch par wisiorów zaczepionych na znitowanych brązowych zawieszkach, które łączą paskami skóry zawieszkę zaczepioną o uchwyt okucia pazura. Niezwykłym okazem wśród omawianych amuletów jest pazur okuty brązową blachą zawieszony na brązowym skręconym drucie. Po bokach zwisają brązowe trapezowate wisiorki umieszczone na końcach skręconych drutów.
 
26 stycznia 2003 r.-zamek olsztyński
 

https://muzeum.olsztyn.pl/1437,wieczory-zamkowe-cykl-cymelia.html

Wieczory zamkowe - cykl "Cymelia"

Wynik: 22 2011-02-07 00:00:00

 

Pierwszy heraldyczny słownik biograficzny biskupów warmińskich, czyli
De episcopatu et episcopis Ecclesiae Varmiensis Tomasza Tretera
mgr Paweł Błażewicz
 
Koncert kameralny
  zespół „Pro Musica Antiqua”
 
W 1243 roku powstała diecezja warmińska. Ziemie te, należące pierwotnie do Prusów, od czasu chrystianizacji zyskały stałego zwierzchnika w postaci biskupa. Trzecia część tego obszaru stała się bezpośrednim uposażeniem ordynariusza. Od tej pory właśnie biskup na terenie dominium warmińskiego był władcą nie tylko kościelnym, ale także zarządcą administracyjnym. To właśnie on stał na czele kraiku, gdy wchodził w skład Państwa Zakonnego, a następnie Rzeczypospolitej,  kiedy zasiadł jako jego zwierzchnik w senacie. To także biskup był jednym z symboli poczucia wspólnoty mieszkańców Prus, a także suwerenności tych ziem wobec zwierzchników lennych. Na Warmii czas płynął właśnie latami rządów kolejnych biskupów. Panowanie każdorazowego zwierzchnika kościelnego wiązało się bowiem z okresem rozwoju Warmii, jej regresu, a nawet i wojen spowodowanych walkami frakcji o biskupią mitrę, jak miało to miejsce choćby za czasów Mikołaja Tungena (tzw. wojna księża 1478-1479). Zastanawiać się można, jak ma się do tego Tomasz Treter; wielki człowiek, obyty w świecie, domownik papieży, znany humanista i rytownik. Otóż właśnie on opisał dzieje Warmii przez pryzmat żywotów kolejnych ordynariuszy. W kolejnych biogramach zawarł nie tylko bieg życia kolejnych biskupów, ale na ich podstawie dość dokładnie przedstawił dzieje diecezji warmińskiej. Czy był w takim przedstawieniu historii „biskupiego kraiku” nowatorem? Chyba nie. Nie chciał nim być, bo sam tekst jest tylko kompilacją kilku wcześniejszych zbiorów żywotów biskupów warmińskich. Ale jest w tym tekście coś, czego mógł dokonać tylko ktoś taki jak Treter. Całkowitym novum jest heraldyczne ujęcie postaci biskupów. Treter mając za sobą doświadczenia w tworzeniu pocztów papieży, cesarzy rzymskich, biskupów poznańskich, całkowicie opracował tarcze herbowe ordynariuszy. Właśnie w tych herbach zawarł, korzystając ze swej wiedzy heraldycznej i bogactwa symboliki chrześcijańskiej, całą wiedzę na ich temat. Wykorzystując też wiedzę zawartą w biogramach opracował również znaki heraldyczne dla biskupów, których herby nie były znane. W czasie ostatniego w tym roku spotkania z cyklu „Cavata na olsztyńskim zamku” postaramy się zatem porozmawiać o barwnej postaci Tomasza Tretera, książce i materiale w niej zawartym, a także herbach biskupów, jak również o tym, czy Muzeum Warmii i Mazur posiada jeszcze podobne poczty heraldyczne biskupów warmińskich.
 
11 grudnia  2005 r.
zamek olsztyński

Dzieło rzeźbiarza Krzysztofa Perwangera z Tolkmicka
mgr Andrzej Rzempołuch


Koncert kameralny
zespół „Pro Musica Antiqua”
 
Zwróćmy uwagę, jak wymowny jest fakt – i jak zaświadcza on o randze i wartości olsztyńskich zbiorów muzealnych – że w siódmym roku realizowania „Cymeliów muzealnych” przedstawiamy sylwetkę i wybrane prace najwybitniejszego w dziejach warmińskiego rzeźbiarza; artysty, który w swoim czasie, w dobie późnego baroku, miał niewielu sobie równych w całej Rzeczypospolitej. Pochodził z Tyrolu, z rodziny o ugruntowanych tradycjach artystycznych, doświadczenie zdobywał w Czechach, prawdopodobnie w zespole kierowanym przez Macieja Bernarda Brauna, gdzie znakomicie opanował umiejętność obróbki kamienia i technikę sztukaterii. Co bezpośrednio sprawiło, że osiadł na polskim Pomorzu – nie wiemy. Na pewno nie był to przypadek, lecz słuszna kalkulacja. Gdzież bowiem mieli robić kariery młodzi i zdolni artyści, jak nie poza skostniałym układem cechowym, w środowiskach, gdzie akurat pojawiało się duże – w lokalnej oczywiście skali – zapotrzebowanie na dzieła sztuki. Zdobycie majątku, awans w społecznej hierarchii były tam na wyciągnięcie ręki, jeżeli tylko znało się miejscowe realia. Także w tym Krzysztof Perwanger okazał się mistrzem. Warsztat założył w Tolkmicku, cichym wówczas i obecnie rybackim miasteczku nad Zalewem Wiślanym, tuż przy granicy z biskupią Warmią. (Zaliczamy Perwangera do artystów warmińskich nie ze względu na pochodzenie bądź zamieszkanie, ale dlatego, że przez wszystkie lata działalności w Tolkmicku pracował dla warmińskiego Kościoła). Pierwszą udokumentowaną pracę, pomnik św. Jana Nepomucena w Tolkmicku (1737), wykonał na zamówienie tamtejszego starosty – zarazem wojewody inflanckiego – Franciszka Jakuba Szembeka, z senatorskiergo rodu, z którego wywodził się również ówczesny biskup warmiński. Wszystkie późniejsze – na zamówienie biskupów, wyższego duchowieństwa i klasztorów. Przez ożenek z majętną dwukrotną wdową Elżbietą osiągnął dobrobyt i pozycję w miejscowej elicie, a kiedy zacna małżonka odeszła do lepszego ze światów – pojął młódkę Dorotę, która mu dała pierworodnego syna. Niestety, wkrótce potem mistrz sam opuścił ziemski padół. Śmierć dopadła go w podróży, w pruskiej Kłajpedzie. Nie wiemy, czy przebywał tam w interesach, czy też z zamiarem przesiedlenia się. Zachowany dorobek Krzysztofa Perwangera na Warmii liczebnie ustępuje jedynie produkcji reszelskiego warsztatu Schmidtów, przy czym ta druga rozkłada się na dwa pokolenia. Mistrz z Tolkmicka miał swój udział w przyozdobieniu najważniejszych warmińskich świątyń: katedry i kolegiaty, kilku kościołów farnych i najważniejszych sanktuariów maryjnych: Stoczka i Świętej Lipki. Figura jego dłuta była przechowywana na zamku w Olsztynie. Świętolipska Liber generationis Jesu Christi według św. Mateusza (44 figury z piaskowca ustawione na balustradzie krużganka i we wnękach zachodnich kaplic narożnych), to dzieło klasy europejskiej, świetne pod względem formalnym, wyjątkowo erudycyjne w warstwie symboliczno-ikonograficznej. W zbiorach Muzeum Warmii i Mazur znajduje się doskonały rokokowy krucyfiks i trzy mniejsze figury jego dłuta. Będzie można poznać je bliżej podczas wykładu.
 
20 listopada  2005 r.
zamek olsztyński

Dziadek do orzechów z fosy olsztyńskiego zamku
mgr Izabela Mirkowska
 
Koncert kameralny
zespół „Pro Musica Antiqua”
 
W zbiorach archeologicznych Muzeum znajduje się jedyny egzemplarz takiego przyrządu. Przedmiot ów odkryty został przypadkowo w 1975 roku w trakcie budowy kolektora sanitarnego w fosie olsztyńskiego zamku i trafił do Muzeum w formie daru. Jest to odlew mosiężny, który kształtem przypomina morskiego potwora lub smoka. Szczypce zgniatacza zakończone są głową z wystającym na niej jakby czubkiem, końce uchwytów są wywinięte na zewnątrz. Powierzchnie zdobione są techniką rytowania. Przedmiot pokrywają dekoracje reliefowe o motywach linearnych i fantazyjnych. Niezwykle kunsztowna dekoracja zdobi głównie część środkową ramion zgniatacza. Krawędzie ramion są karbowane. Przystosowany był do miażdżenia orzechów dużych i małych. Wymyślna forma i swoisty sposób zdobnictwa wskazują na jego obce pochodzenie, spoza kręgu kultury zachodnioeuropejskiej. Występuje tu wyraźne przeładowanie zdobnictwa nad funkcjonalnością przedmiotu. Najpewniej jest to import ze Wschodu (Chiny, Indochiny). Datowany jest na XVIII – XIX wiek. Ten prosty przyrząd jest w tak niezwykły sposób związany ze zbliżającymi się  świętami Bożego Narodzenia. Przypominamy sobie o jego istnieniu w tym najwspanialszym okresie roku.  Zabytek można obejrzeć na niedawno otwartej wystawie w Domu „Gazety Olsztyńskiej”, poświęconej 650 – leciu Olsztyna.
 
16 października 2005 r.
zamek olsztyński

Dukat Władysława IV z 1648 roku
mgr Zofia Januszkiewicz

Koncert kameralny
zespół „Pro Musica Antiqua”
 
Średniowieczne mennictwo europejskie oparte było na srebrze. W XIII wieku dwa bogate włoskie miasta, Wenecja i Florencja, rozpoczęły emisję złotych monet. Monety weneckie nazywano dukatami, a ich waga była identyczna jak florenckich florenów i wynosiła 3,5 g złota najwyższej próby. Ten typ monety rozpowszechnił się w całej Europie. W Polsce, po pojedynczych i rzadkich emisjach dukatów, na stałe weszły do polskiego systemu monetarnego po reformie króla Zygmunta I Starego w latach 1626 – 1528. W ciągu kilku stuleci, kiedy posługiwano się tą monetą, pojawiały się różne wersje tej jednostki – ich części: monety o nominale ¼ i ½ dukata, a także ich wielokrotności: 2, 3, 4, 5 dukatów i tak dalej, aż do monety o nominale 100 dukatów. Jednak podstawową jednostką zawsze był 1 dukat.  W zbiorach numizmatycznych Muzeum Warmii i Mazur znajdują się zarówno floreny jak i dukaty. Najpiękniejszy z nich to dukat gdański Władysława IV z 1648 roku. Była to moneta miejska, którą miasto wybiło na mocy królewskiego przywileju z najlepszego złota. Została opracowana przez znakomitego medaliera, a jej relief i finezyjne wykonanie pozwała zaliczyć ją do najpiękniejszych monet polskich. Warto przyjrzeć się jej z bliska.
 
25 września 2005 r.
zamek olsztyński
 
Jak wygrać wybory sprzed 58 lat? 
dr Małgorzata Gałęziowska

Koncert kameralny
zespół „Pro Musica Antiqua”
Leszek Szarzyński - flet
Małgorzata Skotnicka - klawesyn
 
Z instrukcji pochodzącej ze spuścizny po Gustawie Leydingu: „Wśród ludności autochtonicznej należy przeprowadzić propagandę cichą, podawaną od jednego do drugiego.” Wybory do Sejmu Ustawodawczego z 19 stycznia 1947 roku służyły legitymizacji nowej, powojennej władzy, były wyrazem zaprowadzania porządku, stabilizacji po okresie wojennej zawieruchy, sygnałem ładu społecznego i praworządności. Miały za zadanie umocnić władzę wewnętrzną w państwie oraz zaspokoić oczekiwania państw zachodnich, które na podstawie umowy poczdamskiej żądały przeprowadzenia formalnego ustanowienia trwałych organów władzy w Polsce. Głównymi konkurentami w przedwyborczej walce był Blok Demokratyczny, czyli koalicja Polskiej Partii Robotniczej, Polskiej Partii Socjalistycznej, Stronnictwa Ludowego i Stronnictwa Demokratycznego, a z drugiej strony – Polskie Stronnictwo Ludowe. W wyborach uczestniczyła też pewna liczba kandydatów bezpartyjnych, przedstawicieli środowisk katolickich, a także członków Stronnictwa Pracy i PSL „Nowe Wyzwolenie”. Tego rodzaju uprawomocnienie było szczególnie ważne na Ziemiach Nowych ‑ Zachodnich i Północnych, ze względu na to, że i autochtoniczna społeczność tych terenów była niezbyt silnie związana z państwem polskim i jej powojennymi władzami. Ludność autochtoniczna była nieufna wobec powojennej zmiany państwowości i nowych władz, głównie z powodu tragicznych doświadczeń ostatnich miesięcy II wojny światowej oraz powojennych zawirowań związanych z przejmowaniem władzy na Ziemiach Nowych z rąk komendantur radzieckich, a także w wyniku zasiedlania tych ziem ludnością z różnych rejonów Polski, bardzo różnie odnoszącą się do miejscowych. Ponadto autochtoni szybko się przekonali, że nowy ustrój zaprowadzany w powojennej Polski i związane z nim ugrupowania polityczne nie mają całkowitego poparcia wśród własnego społeczeństwa. Z jednej strony oznaczało to całkiem normalną walkę wyborczą, zrozumiałą i znaną autochtonom, z drugiej zaś ‑ mogło być niepokojącym elementem warunkującym przyszłość, oznaczającym niepewność i jeszcze większą destabilizację życia. Tak więc przekonanie autochtonów z Warmii i Mazur do nowych władz, zbudowanie przeświadczenia o ich dobrych intencjach oraz zachęcenie ich do pozytywnego przyjęcia nowego ustroju, było ważne ze względu na konieczność scalenia i regionu i zamieszkującej go ludności z resztą kraju. W praktycznym aspekcie przekonanie autochtonów oznaczało po prostu zdobycie ich poparcia, przełożonego na ilość posłów Bloku Demokratycznego w Sejmie. Prezentowana instrukcja nosi tytuł „Propaganda przedwyborcza wśród ludności autochtonicznej” i jest niepozornym dokumentem o bardzo znaczącej treści. Podano w niej rodzaje argumentów i sposoby przekonywania, jakich planowano użyć do nakłonienia autochtonów, by poparli kandydatów Bloku Demokratycznego. Uwidacznia też techniki komunikacyjne, jakimi miano się posłużyć w kampanii wyborczej oraz przedstawia ludzi, którzy mieli być podstawowym środkiem przekazu tych argumentów. Na czym opierała się propaganda skierowana do autochtonów? Jakie składano im obietnice, przed czym i przed kim ostrzegano? Czym delikatnie straszono?
 
12 czerwca 2005 r.
zamek olsztyński
 
Mapa archeologiczna powiatu Olsztyn L. Fromma i W. Steffela
dr Mirosław Hoffmann

Koncert kameralny
zespół „Pro Musica Antiqua”
Leszek Szarzyński - flet
Małgorzata Skotnicka - klawesyn
 
W Muzeum Warmii i Mazur w Olsztynie znajdują się dwa egzemplarze unikalnej mapy zatytułowanej Kreiskarte Stadt- und Landkreis Allenstein. Jeden egzemplarz, znajdujący się w Archiwum Map Działu Archeologii, pozyskano w 1970 roku. Drugi, znacznie lepiej zachowany, ofiarowany został w 1998 do Działu Historii przez p. Czesława Hermana. Mapa opracowana i wydana została przez rektora W. Steffela z Barczewa, natomiast treścią archeologiczną opatrzył ją społeczny opiekun zabytków archeologicznych na Kreis Allenstein – Leonhard Fromm. Mapę wydrukowano w Zakładzie Kartograficznym Heinricha Kahle i Friedricha Kirchnera w Erfurcie. Ukazała się w czerwcu 1941 roku nakładem księgarni Hermanna Reinshagena, która znajdowała się w Olsztynie, przy ówczesnej Hindenburg Strasse 19. Mapę przygotowano w formie składanki wklejonej w okładkę z miękkiego, jasnozielonego kartonu o wymiarach 12 x 18 cm. Nie jest to zatem mapa ścienna, jak inne szkolne mapy archeologiczne, które opublikowano dla niektórych innych powiatów Prus Wschodnich, np. ełckiego, mrągowskiego, reszelskiego i szczycieńskiego. Przygotowana została w skali 1:100 000, stąd jej nieduży format 56,8 x 50 cm, wliczając w to marginesy o szerokości 1,8 i 1,5 cm. W prawym, dolnym narożniku znajduje się legenda, która zawiera niepełny tytuł mapy (Kreis Allenstein), podziałki liczbową i liniową oraz 32 symbole i elementy graficzne. Dzięki zastosowaniu kilku odcieni zieleni i brązu, oddających różne przedziały wysokości obszarów nizinnych i wysoczyznowych, mapa bardzo plastycznie odzwierciedla hipsografię terenu. Główną jej wartość źródłową stanowi jednak dokładne oznaczenie lokalizacji stanowisk archeologicznych, których odnotowano aż 141. W większości zostały one odkryte przez Leonharda Fromma, założyciela i pierwszego kierownika olsztyńskiego Muzeum. Niezależnie od piktogramów oznaczających stanowiska archeologiczne, mapa jest również nośnikiem innych danych, istotnych zwłaszcza dla historyków. I tak np. trzema rodzajami znaków wyróżniono wsie kościelne, szkolne oraz małe miejscowości bez szkół. Również trzema oznaczeniami zróżnicowano lasy iglaste, liściaste i mieszane, natomiast specjalnym, nieuwzględnionym w legendzie piktogramem oznaczono pomnik przyrody – tysiącletni cis w kompleksie leśnym na zachód od Leszna. Mapa zawiera jednak szereg nieścisłości, np. pominięto kilkanaście stanowisk archeologicznych o znanym położeniu. Autorzy mapy nie uniknęli też błędów w określaniu chronologii i funkcji punktów osadniczych. Niezależnie od zasygnalizowanych tu tylko uchybień, których jest więcej, nie ulega wątpliwości, że Kreiskarte Stadt- und Landkreis Allenstein jest bardzo cennym źródłem, dzięki któremu zweryfikowano w terenie bardzo wiele obiektów archeologicznych.
 
15 maja 2005 r.
zamek olsztyński
 
Kolońska edycja „Polonii”  Marcina Kromera jako historyczna kreacja obrazu XVI-wiecznej  Rzeczypospolitej
mgr Paweł Błażewicz
 
Koncert kameralny
zespół „Pro Musica Antiqua”
Leszek Szarzyński - flet
Małgorzata Skotnicka - klawesyn
 
Habent sua fata libelli…
(Książki mają własną historię…)
W cyklu zamkowych spotkań przybliżymy historię dzieła Polonia… Marcina Kromera, wydanego w kolońskiej oficynie Birkenmanna w roku 1589. Z inicjatywą powstania tej książki wyszedł dwór królewski. Miała być odpowiedzią świata nauki na społeczne zapotrzebowanie poznania historii Rzeczypospolitej, ubraną w nowoczesną humanistyczną formę, a zarazem prezentującą oficjalny kierunek polityki królewskiej. Zadanie napisania takiej pracy powierzono jednemu z najznamienitszych Polaków XVI wieku, Marcinowi Kromerowi. Kromer postanowił dać pełny obraz Polski ostatnich Jagiellonów i pierwszych królów elekcyjnych. Za podstawę potraktował własną twórczość dziejopisarską, którą uzupełnił o pisma współczesnych mu twórców. Powstał zbiór zawierający dwanaście dzieł historycznych, wyposażony dodatkowo w dwie mapy. Opisywał dzieje Polski od czasów legendarnych po wydarzenia, których echa nie przebrzmiały jeszcze w społeczeństwie. Charakteryzował wielki nieznany kraj na wschodzie Europy - Rzeczpospolitą pod względem geograficznym, społecznym, ustrojowym i kulturalnym. Jak doszło do powstania tej książki, pisma jakich pisarzy znalazły się w zbiorze, jakie kłopoty wydawnicze spotkały twórców, jak Kromer wywiązał się z postawionego zadania, czy obraz stworzony przez dziejopisa wpłynął na postrzeganie Rzeczypospolitej przez obcokrajowców oraz czy naprawdę istniał kraj przedstawiony przez Kromera? Oto pytania, na które postaramy się znaleźć odpowiedź.
 
17. kwietnia 2005 r.
zamek olsztyński
 
Ludomir Sleńdziński (Wilno 1889 – Kraków 1980) Dafnis i Chloe. Nowy klasycyzm 
mgr Grażyna Prusińska

Koncert kameralny
 - zespół „Pro Musica Antiqua”
Jerzy Szafrański - obój
Wojciech Orawiec - fagot
 
Malarz i rzeźbiarz, pochodził ze znanej wileńskiej artystycznej rodziny. Studiował w Akademii Sztuk Pięknych w Petersburgu. Dyplom uzyskał w 1916 za obraz Idylla – dostrzeżony przez krytyków i kupiony do zbiorów petersburskiego. Muzeum ASP. Wrócił do Wilna w 1920. Uważny był za najwybitniejszego tworzącego w okresie międzywojennym przedstawiciela wileńskiego środowiska artystycznego. Był współzałożycielem i wieloletnim prezesem Wileńskiego Towarzystwa Artystów Plastyków, brał udział we wszystkich jego prezentacjach. Zajmowała go także działalność pedagogiczna. Kierował powstałą w 1921 roku Średnią Szkołą Rysunkową, przekształconą później w Szkołę Rzemiosł Artystycznych, przez wiele lat związany był z katedrą malarstwa monumentalnego na Wydziale Sztuk Pięknych Uniwersytetu Stefana Batorego. Po II wojnie światowej, kiedy osiadł w Krakowie wykładał na Politechnice na Wydziale Architektury. Od 1923 należał do ugrupowania artystycznego Rytm, istniejącego między 1922 a 1933 rokiem. Obraz „Dafnis i Chloe” pochodzi z tego właśnie czasu i jest kwintesencją uprawianego przez Sleńdzińskiego malarstwa, nawiązującego do wzorów wczesnego renesansu i quattrocenta, wykorzystującego także wzory sztuki średniowiecznej i manieryzmu.
 
13. marca   2005 r.
zamek olsztyński
 
Mikołaj Kopernik i monety
mgr Zofia Januszkiewicz

Koncert kameralny
 - zespół „Pro Musica Antiqua”
Leszek Szarzyński - flet 
Małgorzata Skotnicka - klawesyn
Wojciech Orawiec - fagot
 
Mikołaj Kopernik żył w latach 1473 – 1543, a więc w epoce, w której dochodziło do znacznych zmian w zakresie obrotu pieniężnego. Zmieniały się typy monet ze średniowiecznych na renesansowe, nastąpiły zmiany polityczne, ale przede wszystkim gospodarcze, co rzutowało na cyrkulację pieniądza, a także zmuszało do wprowadzania reform systemu monetarnego. W obiegu były monety polskie bite w Krakowie, litewskie bite w Wilnie, Prus Królewskich bite w Toruniu, monety miejskie: toruńskie, gdańskie i elbląskie, monety krzyżackie i Prus Książęcych bite w Królewcu. Oprócz nich w obiegu były również monety obce oraz fałszywe.Jako administrator dóbr ziemskich kapituły Mikołaj Kopernik na co dzień miał do czynienia z monetami: prowadził zapisy czynszowe dla chłopów osadzonych na dobrach kapituły, zatwierdzał umowy o sprzedaży czynszów dzierżawnych, pobierał i przekazywał do kasy kapituły wszelkie opłaty. Sam również jako kanonik posiadał znaczne uposażenie. Monety są więc realnymi przedmiotami, z którymi się stykał. Swoje poglądy wynikające z obserwacji jakości monet, ich wartości i obiegu kilkakrotnie ujmował w formie rozpraw lub traktatów. Dwa z nich powstały w Olsztynie. Ich ostateczny kształt zawarł w propozycjach dotyczących reformy monetarnej przygotowanej i przeprowadzonej przez króla Zygmunta I. W zbiorach numizmatycznych Muzeum Warmii i Mazur znajduje się kilkadziesiąt monet różnych typów z czasów Mikołaja Kopernika. Z okazji 532. rocznicy urodzin wielkiego uczonego warto przyjrzeć się im z bliska.
 
17. kwietnia 2005 r.
zamek olsztyński
 
 
 

Jak Ifigenia stała się córką Jeftego - historia opowiedziana ku przestrodze historyków sztuki
mgr Iwona B. Kluk
 
Koncert kameralny
 - zespół „Pro Musica Antiqua”
Leszek Szarzyński - flet 
Małgorzata Skotnicka - klawesyn
Wojciech Orawiec - fagot

 
Na przekór atmosferze karnawału pierwsze cymelia w 2005 roku będą miały charakter moralizatorski, w myśl zasady „śpiesz się powoli”. W 1986 roku do zbiorów Muzeum Warmii i Mazur została zakupiona rycina w technice miedziorytu, identyfikowana jako „Ifigenia w Aulidzie”. Zgodnie ze sztuką greckiego tragediopisarza Eurypidesa (406 r. p.n.e.) scena przedstawiała Ifigenię, jej ojca Agamemnona – króla Argos i Myken oraz wieszczka Kalchasa w asyście wojska. I wszystko byłoby w porządku, gdyby nie skrótowy opis pod przedstawieniem, który wskazuje na Księgę Sędziów. W tym wypadku cytat neguje wcześniejszą identyfikację, ponieważ odnosi się do podobnej historii związanej jednak z postaciami opisanymi w Starym Testamencie – Jeftego i jego córki. Obie historie mają wspólne podłoże, gdyż dotyczą poświęcenia młodych kobiet – Ifigenii i nieznanej z imienia córki Jeftego – w imię dobra ogółu. Według autora „Mitów greckich” Roberta Gravesa motywem ofiarowania Ifigenii była cisza morska zesłana przez boginię Artemidę. Natomiast w Starym Testamencie możemy przeczytać, że powodem poświęcenia córki Jeftego była jego pochopna przysięga. Z uwagi na podobieństwo tematów oraz ogólnikowe inskrypcje umieszczone pod sceną łatwo było o pomyłkę. Dopiero bliższe zapoznanie się z biografią artystyczną autorów, zwrócenie uwagi na szczegóły (np. stroje) i odczytanie cytatów pozwoliło na właściwe rozpoznanie przedstawienia. Pomysłodawcą ryciny był Antoine Coypel (1661–1722), malarz i rytownik oraz projektant tapiserii, wicedyrektor królewskiej Akademii Sztuk Pięknych w Paryżu. Znane są jego liczne prace o tematyce biblijnej i mitologicznej wykonane do zamków Choisy i Meudon, pałacu królewskiego w Paryżu, Wersalu oraz do Hôtel Lambert. W 1699 roku Coypel narysował „Ofiarę Jeftego” rytowaną później przez Gasparda Duchange (1666–1737). Rycina została zadedykowana Edwardowi Colbert (1629–1699), markizowi de Villacerf, który był kuzynem Jana Baptysty – ministra króla Ludwika XIV. Kwestia identyfikacji przedstawienia wiąże się tu z zagadnieniem mecenatu rodziny Colbert, tym bardziej, jeżeli weźmiemy pod uwagę inne ryciny ze zbiorów polskich.  
 
23. stycznia  2005 r.
zamek olsztyński

https://muzeum.olsztyn.pl/1439,wieczory-zamkowe-cykl-cymelia.html

Muzeum w Gazecie

Wynik: 22 2011-02-10 00:00:00

 

Dzisiaj prezentujemy fotografię z 1913 roku wykonaną na teranie dzisiejszej Litwy, w majątku Państwa Kossarskich. W sadzie pierwsza  od lewej stoi pani Kossarska (z domu Machwitz) z córką Łucją.
 
W ciepłych porach roku na Kresach chętnie spacerowano, po lasach, parkach, ogrodach i sadach. Zwykle domownicy mieli swoje ulubione miejsca, gdzie mogli przysiąść i odpocząć. Na łono natury wychodzono z robótkami ręcznymi, książkami, tu przesiadywały bony z małymi dziećmi, tu również panowie szukali wieczorami chwili oddechu od zajęć gospodarczych. Często jednak taki spacer po sadzie czy ogrodzie był związany z doglądaniem toczących się tam robót. Dotyczyło to zarówno panów, jak i pań domu. Szczególnie niedziela usposabiała ziemian do odpoczynku na świeżym powietrzu.

https://muzeum.olsztyn.pl/1466,muzeum-w-gazecie.html

Opcje wyszukiwania

Sortuj wyniki wg

Wyszukaj tylko